środa, 3 września 2014

Wyruszam!

Za 6h będę oglądać z lotu ptaka szybko oddalającą się Warszawę, nakładać słuchawki z ulubioną muzyką i otwierać po raz kolejny, przeczytaną już raz od deski do deski, książkę Fiedlera "Kanada pachnąca żywicą" (Cieplutkie podziękowania dla superludzi z pracy za genialny prezent :*).

Na 17 dni całkowicie pochłonie mnie Kanada. Podróż rozpocznę w Toronto, z którego udam się bezpośrednio na północ do prowincji Quebec. Tam rozpocznie się dla mnie (nigdy nie śpiącej nawet pod namiotem) prawdziwy survival. Planu NIE MA. Może zahaczę o półwysep Gaspasie z parkiem Forillon zakumplować się z niedźwiedziami, a może jednak zawitam na obłędną Nową Szkocję z krajobrazami rodem z władcy Pierścienia? Jedyne co jest pewne to tajemniczy Nowy Brunszwik i powrót do miasta Quebec. Stamtąd szybka wizyta w Montrealu, ostatnie dni w Toronto i powrót do Polski.


PS. Z innych rzeczy, w których nigdy nie uczestniczyłam, poza spaniem pod namiotem, powinnam wymienić wesele. Uprzedzając kolejne pytanie - TAK, nigdy nie byłam na weselu! Kiedyś nawet byłam chętna zapłacić za zaproszenie! Nie. W sumie nadal jestem.


Można śledzić moje podniebne podróże tutaj:
O 6 rano startuję lotem nr. AC9409 do Frankfurtu, a już o 10 ładuję się do olbrzymiego Boeinga o numerze lotu AC0873 prosto do Toronto.

Pozdrawiam (jeszcze z Mokotowa),
Kasia

2 komentarze:

  1. Kochana! Czyta się przyjemnie (szkoda ,że tak szybko!) . Jestem pewna, że chęci do pisania będą, a ja już dzisiaj spełniam twe życzenie zapraszając na wesele! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Doszły mnie słuchy, że teraz można Cię tutaj znaleźć i poczytać o Kanadzie;)
    Niezapomnianej podróży życzę i śledzić będę:) pozdr. Sylwia

    OdpowiedzUsuń