piątek, 12 września 2014

Kanada pachnąca żywicą

Dziś przed nami ponad 700 km. Opuszczamy uroczy Nowy Brunszwik i udajemy się na północ Nowej Szkocji do miejsca zwanego krainą elfów i trolli - Cape Breton. Po przejechaniu 100 km od Saint John zboczyliśmy do Hopewell Rocks. Są to olbrzymie skały, które były częścią lądu setki tysięcy lat temu. Z powodu gwałtownych odpływów i przypływów jakie mają miejsce w Zatoce Fundy lżejsza masa została wypłukana i powstał ten oto twór:

Częste pływy w zatoce wynikają z przyciągań Słońca i Księżyca i występują 2 razy w ciągu 25-godzin. Samochód zaparkować można tuż przy wejściu do parku, tradycyjnie po opłaceniu wstępu (zniżki dla studentów z kartą ISIC), otrzymuje się mapkę tego niedużego terenu. Byliśmy na miejscu w okolicach godziny 9 i można było jeszcze zejść na dól do kamieni. Nad schodami wisi tablica gdzie określone są 3 godziny:
- godzina najniższego stanu wód ( w naszym przypadku była to 8:15),
- godzina najwyższego stanu wód ( u nas przypadało to na parę minut po 14),
- godzina bezwzględnego opuszczenia dna, wtedy strażnik wygania na górę ostatnie spacerujące po plaży osoby (u nas 12:00).
W okolicach godziny 12 cała plaża pokryła się wodą, a my z góry obserwowaliśmy wycieczki kajakowe, które teraz pływały wokół kamieni, dokładnie tam gdzie jeszcze chwilę temu staliśmy suchą stopą.
Najlepiej nie ubierać najlepszych butów, ponieważ podmokła plaża jest pokryta miękką gliną. Na szczęście prowadzący park pomyśleli o prysznicach do butów więc nie musieliśmy się martwić ich czyszczeniem. W oczekiwaniu na zmianę poziomu wód można wypić kawę w kawiarni tuż obok.

Przyszedł czas na opuszczenie malowniczego Nowego Brunszwiku z piękną Zatoką Fundy, tajemniczymi Hopewell Rocks i atrakcyjnymi wycieczkami na wieloryby.
Szkoda, że ten rejon jest tak rzadko odwiedzany przez turystów. Najczęściej mkną oni przez Brunszwik prosto do Nowej Szkocji. Zdecydowanie polecam zatrzymać się tu chociaż na jeden dzień, odwiedzający z pewnością będą mile zaskoczeni :) Najbardziej będzie nam brakować życzliwych i pomocnych ludzi, którzy od razu rozpoznawali nasz obcy akcent i zagadywali skąd jesteśmy. Wielokrotnie byliśmy zdumieni, że wiedzą sporo o Polsce, znają nasze zespoły muzyczne, kojarzą historię i większe miasta.

Już przywykliśmy, że trasy w Kanadzie należą do przyjemnych, nie tylko z powodu świetnego stanu asfaltu, ale też widoków za oknem.

Przy autostradzie często pojawiały się informacje, że miasta przez które przejeżdżamy były zapoczątkowanymi przez Indian różnych plemion wioskami. Warto rozróżnić intencje różnych kolonistów, wszystkich spragnionych łatwych łupów: Francuzi przybyli do Ameryki Północnej jako handlarze skórek, dlatego nie chcieli wojny z Indianami i natychmiast zaprzyjaźnili się z napotkanami nad Rzeką Wawrzyٌca Algonkinami i Huronami. Ważny był Indianin żywy i szczęśliwy. Anglicy przybyli tu w poszukiwaniu ziemi, dlatego potrzebowali wolnej przestrzeni i tępili niemiłosiernie pierwsze napotkane grupy Indian: Pequotَów, Nargansettów.
Mam nadzieję, że uda nam się przejechać w pobliżu jakiegoś rezerwatu i posłuchać więcej o indiańskiej historii Kanady.

Udało nam się dotrzeć do celu: wyspy Cape Breton w Nowej Szkocji. Obmyślamy trasę i już jutro wybieramy się do Cape Breton Highlands National Park of Canada, podobno jednego z dwóch najpiękniejszych parków w Kanadzie (drugim jest Gros Morne w Nowej Fundlandii).

Postanowiliśmy też w końcu wysłać pocztówki do bliskich. Wyspa "Cape Breton" na stemplu pocztowym będzie wyglądało nieźle :) Zastanawialiście się kiedyś co dzieje się z kartkami wysyłanymi do Świętego Mikołaja przez Bożym Narodzeniem? Wszystkie te zaadresowane na Biegun Północny trafiają tutaj. Kanadyjska poczta co roku otrzymuje ich miliony! Pracownicy dobrowolnie odpowiadają na te listy w imieniu Pani Mikołajowej :) PS. Kod pocztowy do Św. Mikołaja to H0H 0H0.

Gdy dojechaliśmy na miejsce i opuściliśmy samochód poczuliśmy to o czym pisze Fiedler w swojej książce poświęconej Kanadzie - tutaj rzeczywiście pachnie żywicą!

Cieszę się bardzo, że zaglądacie na bloga :)
Piszcie co Wam się podoba, a które fragmenty są całkowicie zbędne. Pozdrawiam gorąco!

2 komentarze:

  1. Wszystko fajnie tylko brakuje mi zdjęcia "kamyczków" z Zatoki Fundy pod wodą. W samych superlatywach opisujecie ten wyjazd, tylko żebyście tam nie zostali. Zwiedzajcie dalej, Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zalane kamczyki można zobaczyć tutaj: http://www.scotiapuzzles.com/NewBrunswick/Hopewell%20Rocks%20Hopewell%20Cape,%20NB%200023.jpg

      Polecam i pozdrawiam :)

      Usuń