wtorek, 23 września 2014

Super H2O

Z Montrealu do Toronto jechaliśmy autobusem Metrobus. Bilety kupiliśmy jeszcze przed wyjazdem z Polski. Autobus ma podobne standardy jak PolskiBus – nie ma miejsc numerowanych, ale za to ma wifi i gniazdka J Jechaliśmy wzdłuż rzeki Świętego Wawrzyńca, następnie tuż przy granicy z USA, aż do zmiany prowincji z Quebec’u na Ontario, kończąc tuż przy jeziorze o nazwie takiej samej jak prowincja, do której właśnie wjechaliśmy. Podróż trwała ok 6 godzin i z samego rana dojechaliśmy do Toronto. 

Korzystając z wczesnej pory, postanowiliśmy zobaczyć słynny Wodospad Niagara, znajdujący się ok 150 km od Toronto. W oczekiwaniu na transport zauważyliśmy grupkę ludzi zdecydowanie wyróżniających się z tłumu: 
Zdjęcie z sieci
Byli to amisze – wspólnota wywodząca się z Europy, żyjąca w odizolowaniu, w której panują rygorystyczne metody dotyczące ubioru i techniki. Nie korzystają oni z telefonów, fotografii, samochodów, telewizji, a niektórzy w ogóle z elektryczności. Wywodzą się ze Szwajcarii, ale teraz w Europie prawie ich nie ma. Największe skupiska są w USA i w Kanadzie, właśnie w prowincji Ontario. Nazywani są często sektą, a w literaturze określa się ich jako chrześcijańska wspólnota protestancka bądź konserwatywny odłam anabaptystów. Praktykują też tradycyjny model rodziny i siedmioro bądź więcej dzieci. Nie ma w zwyczaju łączyć się w związki z kimś spoza wspólnoty.
Gdy już udało nam się zapakować i dojechać na miejsce czekał nas krótki spacer do jednego z siedmiu cudów świata. Autobus zatrzymuje się w miasteczku Niagara Falls, stamtąd można wybrać się na 20-minutową przechadzkę pod wodospady bądź kupić bilet na autobusy (4 linie oznaczone kolorami na mapie). My zdecydowaliśmy się na spacer i w towarzystwie całej masy wiewiórek szliśmy wzdłuż rzeki Niagara, oddzielającej nas od Stanów Zjednoczonych. Słynna atrakcja składa się z dwóch wodospadów: American Falls i Canadian (Horseshoe) Falls. Ze strony USA spadają wodospady, więc atrakcyjniejszy widok jest ze strony Kanadyjskiej.
Na miejscu można skorzystać z wielu atrakcji:
1. Rejsu statkiem pod sam wodospad – każdy uczestnik otrzymuje pelerynę przeciwdeszczową, rejs trwa ok 20 minut
2. Wieży widokowej (Skylon Tower Observation Deck) bądź Diabelskiego Młyna postawionego tuż obok
3. Windy (Table Rock House) wbijającej się w skałę na głębokość 46 metrów do tuneli i platform widokowych
4. Widokowego szlaku pieszego (White Water Walk) po drewnianych kładkach tuż obok spienionych wód
Odnaleźliśmy też polski motyw w miasteczku: okazało się, że Park Niagara stworzył nasz rodak Kazimierz Gzowski. Był on również wybitnym inżynierem i jego firma zbudowała m.in. międzynarodowy most na Niagarze.
Bliżej Stanów to nie byłam nigdy :)
Okolice Niagary były bardzo zagospodarowane, powstało tam wiele hoteli zarówno po naszej stronie jak i USA. Nietrudno było też trafić do sklepu z pamiątkami czy do knajpy z jedzeniem. Długo obserwowaliśmy pieniącą się wodę. Cieszyliśmy się niewielkim ruchem turystycznym (jedyny tłok panował na statkach podpływających pod wodospad). Zostaliśmy w miasteczku 4 godziny i powoli wróciliśmy na miejsce odjazdu naszego autobusu do Toronto.
Brzeg Niagary
Cieszę się razem z Wami ze zwycięstwa naszej drużyny siatkarzy w Mistrzostwach Świata :)
Pozdrawiam gorąco!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz